Tej jesieni przytrafiło mi się przeziębienie. Nie choruję często, zazwyczaj raz na rok jestem lekko przeziębiony. I tak samo było i tym razem, przeziębiłem się, miałem trochę kataru, trochę ból gardła, trochę kaszlu, lekki stan podgorączkowy z temperaturą około 37.5 stopnia, nic nadzwyczajnego. Był już może czwarty dzień przeziębienia, czułem się już lepiej, tak, że najgorsze samopoczucie i objawy miałem już za sobą i czułem, że za 2-3 dni będę już całkiem na chodzie. No i właściwie byłem prawie zdrowy, z tym wyjątkiem, że na piąty dzień przeziębienia… straciłem głos. To co tu opisze to tylko i wyłącznie opis mojego przypadku oraz tego co mi pomogło, a co nie oraz co mi zaleciła lekarka po wizycie w gabinecie. Jeśli nie wiesz co Ci dolega, to sugeruję iść do lekarza i zbadać się u specjalisty, a opis mojego przypadku potraktować tylko jako… opis mojego przypadku utraty głosu 🙂
Spis treści
Utrata głosu i ból gardła przy przeziębieniu
U mnie była to dosłownie całkowita utrata głosu, nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet najciszej jednego słowa. Pozostał mi tylko szept, ale i szeptać nie mogłem zbyt długo bo czułem, że gardło się męczy. Podsumujmy jeszcze dokładnie jak było w moim przypadku utraty głosu. Miałem zwyczajne przeziębienie, nawet dość lekkie i też umiarkowany ból gardła – dosłownie, nic nadzwyczajnego.
Jedyna rzecz która była inna przy tym przeziębieniu jak przy poprzednich – miałem bardzo gęstą wydzielinę z nosa. Tak gęstą, że paradoksalnie łatwiej było mi ją połknąć niż wysmarkać. Ale nie było jej dużo, więc jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem. Jedynie budząc się w trakcie nocy lub rano czułem, że gile z nosa ściekały mi do gardła. Podobnie było z wydzieliną przy kaszlu – też była bardzo gęsta. A zazwyczaj przy przeziębieniu i bólu gardła mam dość wodniste gluty.
Gdy już czułem, że zdrowieję i mam się lepiej, tj. czwartego dnia poszedłem wcześniej spać tak aby się wyspać. Około godziny 3 w nocy obudził mnie straszny ból gardła. Jakby ktoś włożył mnie do gardła papier ścierny i szorował. Dosłownie. Wstałem, napiłem się, wziąłem tabletkę na gardło, po wyssaniu jej, poszedłem dalej spać.
Gdy wstałem rano to już nie miałem głosu – totalnie nie byłem w stanie nic powiedzieć, tylko bardzo cichy szept. Moja mama miała podobną infekcję jakiś miesiąc wcześniej – powiedziała mi – kilka dni i głos wróci.
Ale… jednak nie wracał. Na moją utratę głosu stosowałem różne domowe metody (o nich dalej), ale… nic nie pomagały, głos nie wracał. Doszło do takiego paradoksu, że przeziębienie już mi całkiem minęło, czułem się dobrze, nie miałem kataru, bólu gardła, no w 100% zdrowy byłem, ale dalej nie mówiłem. Było to już po 4 dniach od utraty głosu, czyli po 9 dniach od rozpoczęcia przeziębienia!
Wtedy wiadomo, odpaliłem internet i poszukałem jak to było u innych ludzi. Gdzieś trafiłem na wpis kobiety która pisała, że zbagatelizowała brak głosu u siebie licząc, że samo przejdzie, ale po 2 tygodniach jak nie przechodziło poszła do lekarza który stwierdził uszkodzenie strun głosowych, zaaplikował jakieś leczenie i podobno głos tej kobiecie wrócił dopiero po kilku tygodniach. Wiadomo, to tylko internetowe posty, które mogą być przejaskrawione, zawsze biorę to za niekoniecznie pełna prawdę.
Ale tak czy siak ja nie miałem już głosu 4 dni przy przeziębieniu i nie czułem żadnej poprawy. Skłoniło mnie to do natychmiastowej wizyty u lekarki internistki. Czytaj dalej jak wyleczyłem mój brak głosu w poniższych akapitach…

Domowe sposoby na utratę głosu
OK tu od razu mówię – po 4 dniach stosowania domowych metod na brak głosu nie miałem żadnych efektów. Głosu jak nie było tak nie było i tyle. Więc skuteczność tych metod wg mnie jest niska. Może sprawdzą się przy chrypce, ale mi w przypadku braku głosu nic nie pomogły. Ale opiszę co to było może komuś jednak się przyda 🙂
Tak jak wyczytałem w internetach, stosowałem następujące domowe sposoby na brak głosu:
- Piłem siemię lniane – kupiłem siemię lniane mielone. Wrzucałem 4-5, może nawet 6 łyżeczek do gorącej wody i mieszałem 2-3 minuty. Powstawał z tego taki kisiel bez smaku. Nie było to niedobre, po prostu jak dla mnie nie miało to smaku. Tuż po wypiciu takiego ciepłego domowego specyfiku czułem przez kilka minut, że może nawet jest mi trochę lepiej, ale po 5-10 min efekt mijał i dalej nic nie mówiłem. Piłem siemię lniane też później, biorąc już leki przepisane przez lekarkę (o tym niżej). Podobno to ogólnie zdrowa rzecz, więc stwierdziłem, że na pewno nie zaszkodzi, a może jednak coś pomoże.
- Ssałem tabletki na gardło (chlorchinaldin) i goździki. Gdzieś wyczytałem, że goździki dobrze działają na gardło. Może tak jest, poza tym lubię ich smak i ssam je czasami będąc też zdrowym. Podobno to też odświeża oddech i w ogóle jest bardzo zdrowe. Ale wg mnie nic mi to nie pomagało przy utracie głosu.
- Płukałem gardło woda z solą. Czyli brałem szklankę letniej wody, rozpuszczałem tam 1-2 łyżeczki soli i tak bulgotałem gardło. Oczywiście nie piłem tego! Podobno ma to właściwości bakteriobójcze. Może tak, ale poprawy mi to nie przynosiło.
- Jadłem kisiel. Podobno też pomaga na utratę głosu i ból gardła przy przeziębieniu., ale u siebie tego nie zaobserwowałem.
Koniec końców – u mnie wszystkie ww. domowe metody na utratę głosu nie pomogły przy stosowaniu ich przez 4 dni. Przez te 4 dni nie brałem żadnych leków poza wymienionym powyżej chlorchinaldinem na ból gardła. Na pewno te domowe metody to nie jest coś co nam zaszkodzi, pewnie warto to robić, ale u mnie skuteczność tego była nikła.
Co na utratę głosu – jakie leki?
Jak już wcześniej wspomniałem, na czwarty dzień z brakiem głosu przy przeziębieniu poszedłem do lekarza bo domowe metody zawiodły a bałem się jakiś poważnych powikłań i dłużej utraty głosu. Zwłaszcza, że w mojej pracy zawodowej codziennie mam 2-3 spotkania na których muszę rozmawiać, dyskutować, planować i ogólnie sporo ustalać i koordynować.
Lekarka internistka do której się udałem stwierdziła, że gęsta wydzielina zapalna z nosa leżała na strunach głosowych, w krtani, powodując ich usztywnienie, a co za tym idzie brak głosu i konieczne było wzięcie leków, które usunął tą wydzielinę. Miało to dla mnie sens – jak wspomniałem na początku, przy tym przeziębieniu miałem wyjątkowo gęste gluty w nosie, które czułem jak spływają do gardła w nocy gdy się przebudzałem.
Poniższe leki które przepisała mi lekarka były przepisane na podstawie wizyty w gabinecie i podaję to tylko i wyłącznie jako opis mojego przypadku leczenia utraty głosu. Pamiętajcie, że leków nie należy przyjmować na wyczucie, a robić to na podstawie konsultacji lekarskiej. Z resztą to leki na receptę, więc musi przepisać je lekarz.
To co przepisała mi lekarka to było:
- Nebbud zawiesina do nebulizacji (0,5 mg/ml w 10 ampułkach po 2 ml). 2 razy dziennie po 1 ampułce. Lek na receptę. Nebulizacja to taka jakby inhalacja ale gdzie wdycha się aerozol, a nie parę wodną. A Nubbud, biorąc info z ulotki, to lek zawierający kortykosteroid. Ma za zadanie zmniejszać obrzęk i podrażnienie dolnych dróg oddechowych. Stosowany jest też przy np. astmie.
Czyli aby zażyć ten lek musimy mieć też inhalator. Zawartość plastikowej ampułki tego leku wlewamy bezpośrednio do inhalatora. Ja mam inhalator ultradźwiękowy, działa on bardzo cicho, jest mały i poręczny. Kosztował około 150 zł. Podobno w tych ultradźwiękowych inhalatorach po zastosowaniu tego leku konieczne jest jego natychmiastowe wyczyszczenie lub przepłukanie (zgodne z instrukcją), co też robiłem. - Erdomed (tabletki, 300 mg) – lek na receptę – 2 razy dziennie po 1 tabletce do godziny 17. To lek wykrztuśny, aby łatwiej się nam odkaszlało flegmę przy mokrym kaszlu.
- Momester – krople do nosa (50 µg/dawkę) – lek na receptę – 2 razy dziennie po 2 psiknięcia do nosa przez 3-4 dni. Jak wyczytałem na ulotce, te krople do nosa mają za zadanie zmniejszać ilość wydzieliny, obrzęk nosa. Czyli chyba chodziło o to aby nowa wydzielina dalej nie zalepiała mi strun głosowych.
Nie wiem jak dokładnie działają te leki, ale gdy brałem je zgodnie z zaleceniami lekarki poprawę na brak głosu odczuwałem szybko. Na drugi dzień byłem już w stanie cicho i krótko mówić. Jak widać powyżej, lekarka nie przepisała mi antybiotyku i jak wydaje mi się, zrobiła to słusznie, bo głos dość szybko wracał, a moja infekcja wydaje się, że była typowo wirusowa (a antybiotyki nie działają na wirusy, więc przy przeziębieniu nas tylko dodatkowo osłabiają).

Utrata głosu – jak długo trwa?
Jeśli przeczytaliście wszystko powyżej wiecie, że straciłem głos przy przeziębieniu gdy już zaczynałem czuć się lepiej, czyli na czwarty dzień i przez kolejne cztery dni nie byłem w stanie nic powiedzieć, aż do momentu zastosowania leków jak powyżej. Po jakiś 3-4 dniach przyjmowania leków byłem w stanie mówić całkiem sprawnie. Może nie za długo ani nie za głośno ale był to już duży komfort gdy mogłem porozumiewać się z innymi, także w pracy zawodowej.
Dodam, że przy braku głosu bardzo bardzo istotne jest aby nie nadwyrężać go. Gdy mi zdążyło się mówić za dużo lub za głośno, to pogorszenie następowało od razu i cofało mnie to w leczeniu.
Po około tygodniu przyjmowania leków na brak głosu mogłem mówić już prawie normalnie. Co znaczy prawie? Nie czułem zmęczenia gdy miałem mówić długo, mogłem normalnie rozmawiać itp. Ogólnie prawie wszystko normalnie ale… właśnie było pewne ale.
Otóż nie mogłem wydobyć z siebie tonów wysokich, a znajomi mówili mi, że dalej brzmię jak chory, czyli mój głos był inny niż zwykle. Czasami lubię sobie pośpiewać pod prysznicem jakieś arie operowe znane mi ze słuchu z koncertów w operze które bardzo lubię, ale po ponad tygodniu od przywrócenia głosu po jego utracie dalej nie byłem w stanie wydobyć z siebie tonów wysokich. Nie jestem śpiewakiem, więc nie był to dla mnie duży problem. Ale całkowita sprawność mojej mowy wróciła dopiero po… 3-4 tygodniach. Dopiero wtedy wróciły tony wysokie.
Widać z tego, że utrata głosu to nie jest banalny objaw przeziębienia który „sam wróci” albo „sam się doleczy”. Sama rekonwalescencja i normalne działanie aparatu mowy trwało jak wyżej napisałem prawie cały miesiąc, choć w miarę szybko bo po tygodniu (od przyjęcia leków, od momentu utraty głosu 11 dni) mogłem już mówić, ale z ciągle zmienionym głosem.
Gdy przytrafi się nam utrata głosu, zwłaszcza gdy pracujemy głosem, sugeruję pilną wizytę u lekarza i przyjęcie leków takie jakie zapisze lekarz.